’Co cie denerwuje?’ Jak stworzyliśmy Trzy kolory: Czerwony | Kino
Krzysztof Piesiewicz, scenarzysta
Po upadku muru berlińskiego, kiedy na horyzoncie pojawiła się wolność, udałem się do polskiego reżysera Krzysztofa Kieślowskiego z pomysłem zrobienia trylogii o trzech ideałach rewolucji francuskiej: wolności, równości i braterstwie. Każdy z nich miał być reprezentowany przez trzy kolory francuskiej flagi: czerwony, biały i niebieski. Braterstwo, temat ostatniego filmu Red, to złożony problem.
W scenariuszu zamieściłem odniesienia do niektórych moich idoli, w tym pisarza Alberta Camusa. Jedną z moich ulubionych jego książek jest Upadek, a Joseph – emerytowany sędzia, którego pies zostaje przejechany w Red – jest częściowo oparty na młodym sędziemu z tej książki. Jeśli chodzi o podsłuchiwanie, Krzysztof wrócił z Japonii z jednym z pierwszych telefonów bezprzewodowych. Kiedy go podłączyliśmy, jakoś słyszeliśmy sąsiadów na pierwszym piętrze.
Myślę, że trylogia jest dziś jeszcze bardziej aktualna. Wielkim wyzwaniem, przed którym teraz stoimy, jest znalezienie równowagi między wolnością a sprawiedliwością
Był długi proces castingu do roli Valentine, modelki, która konfrontuje się z sędzią, którego psa potrąciła. Ale Irène Jacob, z którą pracowaliśmy przy Podwójnym życiu Weroniki, była najlepszą kandydatką. Na planie w Genewie czułem, że dzieje się coś ważnego, ale dopiero później w montażowni objawił się geniusz Krzysztofa.
Myślę, że trylogia jest dziś jeszcze bardziej aktualna. UE to piękny projekt: byłem bardzo smutny, kiedy Wielka Brytania odeszła. Wielkim wyzwaniem, przed którym stanie w nadchodzących dziesięcioleciach, jest znalezienie równowagi między wolnością a sprawiedliwością. Czuję, że społeczeństwo jest w punkcie zwrotnym. Nie sądzę, aby dzieło sztuki mogło bezpośrednio wpływać na politykę, ale może wpływać na umysły odbiorców. A jeśli wystarczająca liczba reaguje na to, co próbujesz przekazać, istnieje szansa, że Twój przekaz osiągnie masę krytyczną – i zmiana może się rozpocząć.
Wstręt… Irène Jacob i Jean-Louis Trintignant w trzech kolorach: czerwonym. Zdjęcie: Moviestore/Shutterstock
Irène Jacob grała Valentine
Kiedy kręciliśmy Podwójne życie Weroniki, Krzysztof zadawał mi pytania, żeby mnie lepiej poznać. Jedno z nich brzmiało: „Co cię denerwuje?”. Red naprawdę chodziło o to: spotykasz kogoś, na przykład sędziego, który cię buntuje – w tym przypadku, ponieważ podsłuchiwał swoich sąsiadów – ale konfrontujesz się z tym. Film to zderzenie nadziei i doświadczenia, o tym, jak dwoje pozornie różnych ludzi może połączyć się na głębokim poziomie.
Jako aktor moją pracą było dowiedzieć się, dlaczego moja postać wraca do kogoś, kto tak bardzo ją prowokuje. Krzysztof często prosił swój zespół o duży wkład w jego filmy. Zasugerowałem, że w życiu Valentine nie było tak dobrze: ma chłopaka za granicą i brata z problemami narkotykowymi. Pomogło to w rozwoju postaci.
Krzysztof lubił nazywać mnie Małym Kangurkiem. Jak w sztukach Czechowa, w Polsce każdy ma przezwisko. Myślę, że było to nawiązanie do mojego braku doświadczenia – moje oczy były bardzo okrągłe i miałam ten wiecznie zdziwiony wyraz twarzy. Zapytał mnie: „Jakie imię chciałeś mieć, gdy byłeś dzieckiem?” Kiedy powiedziałem mu Valentine, stało się to imieniem postaci.
Kręciliśmy w Genewie, moim rodzinnym mieście, co pomogło mi połączyć się z poczuciem bycia dzieckiem. Pierwsze trzy tygodnie spędziliśmy na kręceniu wszystkich scen w domu sędziego. Jean-Louis Trintignant, który grał sędziego, nie chciał robić tego filmu, ponieważ był zmęczony i miał problem z nogą. Dlatego ma laskę. Musieliśmy przećwiczyć nasze pozycje: nigdy nie widziano nas siedzących ani stojących na tym samym poziomie. Krzysztof klęczał obok kamery i patrzył na nas, jakby oglądał mecz ping-ponga, podczas gdy ostry dialog toczył się tam iz powrotem, a jeden z nas wykorzystywał przewagę i wygrywał wymianę.
pomiń poprzednią promocję newslettera
Usiądź z przodu w kinie dzięki naszemu cotygodniowemu e-mailowi wypełnionemu najnowszymi wiadomościami i wszystkimi ważnymi wydarzeniami filmowymi
„,”newsletterId”:”film-today”,”successDescription”:”W każdy piątek będziemy Ci wysyłać Film Weekly”}” clientOnly>Informacja o ochronie prywatności: biuletyny mogą zawierać informacje o organizacjach charytatywnych, reklamy online i treści finansowane przez podmioty zewnętrzne . Aby uzyskać więcej informacji, zobacz naszą Politykę prywatności. Używamy Google reCaptcha do ochrony naszej strony internetowej i obowiązują Polityka prywatności i Warunki korzystania z usług Google.
po promocji newslettera
Oświetlenie światłocieniowe ma taką obecność, jakby w obsadzie pojawił się kolejny aktor
Krzysztof i jego operator Piotr Sobociński próbowali znaleźć nowe sposoby na przekazanie uczuć za pomocą kamery. Pierwsze ujęcie, ujęcie żurawia, które wznosi się do budynku i widzi Valentine’a rozmawiającego przez telefon, daje natychmiastowe poczucie natrętności. A światłocień w filmie ma taką obecność, jakby miał w obsadzie jeszcze jednego aktora. Piotr jest współautorem scenariusza, co pokazuje, jak duży wkład miała kamera.
Krzysztof nigdy nie powiedział wtedy, że Red będzie jego ostatnim filmem, ale kiedy już był gotowy, powiedział, że skończył reżyserować. Nakręcił trzy filmy jeden po drugim: montował White and Blue, kręcąc Red. Był pod dużą presją. Zaczął pisać kolejną trylogię z Piesiewiczem, myśląc, że może powierzyć ją innemu reżyserowi. Ale powiedział to w swoim serialu telewizyjnym Dekalog – i ostatecznie sam zrobił wszystkie 10 odcinków. Gdyby nie zmarł podczas operacji serca dwa lata później, kto wie, co by się stało?
Zremasterowana trylogia Three Colors jest już dostępna.