Recenzja EO – niewinny osioł prowadzi w surrealistycznej przejażdżce inspirowanej Bressonem | Kino
Jerzy Skolimowski jest uznanym reżyserem-weteranem, który po raz pierwszy pojawił się w Cannes w 1972 roku filmem Król, królowa, walet z Giną Lollobrigidą i Davidem Nivenem w rolach głównych; teraz powrócił z zimową opowieścią o filmie inspirowanym Au Hasardem Balthazarem Roberta Bressona z 1966 roku. Nie jestem pewien, czy to mój ulubiony film Skolimowskiego, ale wciąga pod wieloma względami: pięknie sfotografowany, sentymentalny i surrealistyczny w równym stopniu mierzyć; a także uparty – równie uparty jak jego bohater – w swojej symbolice i surowym pesymizmie.
Podobnie jak Bresson, Skolimowski prowadzi osła, bestię, która zaniosła Maryję do Betlejem i Jezusa do Jerozolimy. Skolimowski nazywa swoje zwierzę „EO” – po jego ryczącym dźwięku „eee-ohhh”. Miejscem jest dzisiejsza Polska, ale scenerią mogłaby być niemal Europa w dowolnym momencie w ciągu ostatnich kilku stuleci. EO pracuje w cyrku, ale musi zostać zwolniony z powodu przepisów dotyczących wykorzystywania zwierząt w ten sposób. Trafia do sanktuarium dla osłów, z którego zostaje uwolniony, a następnie schwytany na ulicy przez radnego, którego drużyna piłkarska EO staje się maskotką. Ale potem zostaje pokonany przez chuliganów wspierających drużynę przeciwną, schwytany przez gang handlujący nielegalnym mięsem końskim i oslim, a wreszcie uratowany przez niespokojnego młodego arystokratę, którego wyniosła i pobożna mama (smakowita kamea dla Isabelle Huppert) nie pochwala jej Louche hazardowe sposoby syna.
I przez cały czas EO obserwuje i jest świadkiem, jak jego wrodzona pokora i godność wznoszą się ponad prymitywną ludzką próżność i chciwość. A może to właśnie się dzieje? Film zachęca nas do zadania sobie pytania, czy przypisywanie tych cech EO ma sens. Nie uczestniczy w żadnej ze stron naszej moralizującej ludzkiej komedii. Osioł utrzymuje swoją niewinność, ale jaki ma wybór w tej sprawie? Jak zachowywałby się osioł bez niewinności? W końcu jest po prostu zwierzęciem jucznym. Jego punkt widzenia i jego świadomość są tajemnicami. Ale być może obca forma życia, tak samo przewyższająca ludzi, jak my jesteśmy ponad osłami, traktowałaby nas w ten sam sposób. A prosta obecność EO na ekranie jest niesamowita – to zwierzę nie gra; jest byciem sobą. Ale być może my, ludzie, łudzimy się, myśląc, że możemy się przemienić za pomocą sztuki aktorskiej lub jakiejkolwiek innej sztuki.
Skolimowski prosi o zastanowienie się nad tym wszystkim: a mimo to jest w tym filmie coś słodkiego, przejmującego i wyrazistego.
EO był pokazywany na festiwalu filmowym w Cannes, a jego premiera 3 lutego w kinach w Wielkiej Brytanii.