Ukraińscy rolnicy ryzykują utratę życia lub środków do życia

Aby otrzymywać bezpłatne powiadomienia o najświeższych wiadomościach w czasie rzeczywistym, wysyłane bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej, zapisz się do naszych e-maili z najnowszymi wiadomościami

Zarejestruj się, aby otrzymywać nasze bezpłatne e-maile z najnowszymi wiadomościami

Trawiasta droga z koleinami i śladami opon prowadzi do gospodarstwa Wołodymyra Zajca na południu Ukrainy. Jest ostrożny, jeździ tylko w obrębie tych płytkich rowków — zboczenie może kosztować go życie na polu usianym wybuchowymi minami.

Chwasty rosną wysoko tam, gdzie kiedyś kwitły rzędy słoneczników. Ziemia Zaietsa nie została dotknięta od jesieni 2021 roku, kiedy to po raz ostatni obsiano ją pszenicą. Teraz jest to pole minowe pozostawione przez wycofujące się wojska rosyjskie.

Zaiets zignorował oficjalne ostrzeżenia i sam zniszczył ten skrawek ziemi, zdeterminowany, by nie stracić tegorocznych zbiorów. Oczekuje, że 15% z jego 1600 hektarów (4000 akrów) gruntów rolnych zostało uratowanych.

Robotnicy tacy jak Victor Kostiuk nadal wykrywają miny, ale on jest gotowy do uruchomienia traktora.

„Musimy to zrobić”, mówi, „Po co się bać?”

Na całej Ukrainie wojna postawiła plantatorów zboża przed okrutnym dylematem. Rolnicy na terenach wolnych od rosyjskiej okupacji ryzykują życiem, aby usunąć z ziemi materiały wybuchowe przed krytycznym sezonem wiosennym. Nawet wtedy muszą radzić sobie z rosnącymi kosztami produkcji i transportu spowodowanymi blokadą przez Rosję wielu portów Morza Czarnego i niedawnymi restrykcjami nałożonymi przez sąsiednie kraje na ukraińskie zboże.

Podwójny kryzys powoduje, że wielu rolników ogranicza zasiewy. Wąskie gardła w transporcie zboża drogą lądową i morską powodują straty, a według ekspertów z branży, ukraińskich urzędników państwowych i organizacji międzynarodowych oczekuje się zmniejszenia produkcji zboża o 20–30%, plonów gorszej jakości i potencjalnie tysięcy bankructw w przyszłym roku.

„Drastyczna redukcja” upraw zbóż potencjalnie zagraża światowemu bezpieczeństwu żywnościowemu, powiedział Pierre Vauthier, szef Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa na Ukrainie. „To jest główna rzecz, którą wszyscy jedzą. Dlatego jest to duży niepokój”.

Ponad rok po rosyjskiej inwazji, ukraiński przemysł rolniczy zaczyna w pełni dostrzegać wpływ tego, co zostało nazwane „spichlerzem świata”, którego przystępne cenowo dostawy pszenicy, jęczmienia i oleju słonecznikowego są kluczowe dla Afryki, Bliskiego Wschodu i części Azji, gdzie ludzie głodują.

FAO twierdzi, że 90% przedsiębiorstw rolniczych straciło dochody, a 12% zgłosiło skażenie terenów zaminowanych. Powierzchnia gruntów obsianych zbożem spadła w zeszłym roku do 11,6 miliona hektarów (28,6 miliona akrów) z 16 milionów hektarów (około 40 milionów akrów) w 2021 roku. Oczekuje się, że w tym roku spadnie do 10,2 miliona hektarów (25,2 miliona akrów).

W południowej prowincji Chersoniu, między zagrożeniem rakietami z nieba a minami na ziemi, rolnicy dokonują tej samej, często tragicznej kalkulacji: zaryzykować i zasadzić lub stracić środki do życia.

Region ten należy do obszarów o największej produkcji pszenicy na Ukrainie i najbardziej eksploatowanych. Usługi rozminowywania są przeciążone, a infrastruktura i domy cywilne mają pierwszeństwo przed farmami.

Ale hodowcy nie mogą się doczekać: kwiecień i maj to kluczowe miesiące sadzenia kukurydzy, a jesienne miesiące pszenicy. Wiele osób przechodzi na mniej kosztowne sadzenie nasion oleistych.

„Mamy w naszym regionie prawie 40 dużych rolników i prawie wszyscy, z wyjątkiem dwóch, nie mają dostępu do swoich gruntów” – powiedziała Hanna Szostak-Kuczmiak, szefowa administracji Wysokopola, która obejmuje kilka wiosek w północnym Chersoniu.

Zajec to jeden, a Walerij Szkuropat z pobliskiej wsi Iwaniwka to drugi.

„Nasi bohaterowie”, powiedział Szostak-Kuchmiak, „którzy jeździli samochodami po okolicy, zbierając miny i przywożąc je do naszych saperów”.

Żaden z rolników nie uważał, że ma wybór. Obaj wiedzieli, że bez zbiorów w tym roku będą niewypłacalni w następnym.

Wszyscy rozumieją ryzyko, powiedział Shkuropat, który na rozległych 2500 hektarach (ponad 6000 akrów) ziemi kiedyś uprawiał groch, jęczmień, proso i słoneczniki. Szacuje, że połowę da się zasadzić.

W zeszłym miesiącu jeden z jego pracowników zginął, a inny został ranny podczas zbierania resztek metalowych pocisków.

„Jeśli zasiejemy, jeśli będziemy uprawiać rośliny, ludzie będą mieli pracę, pensje i będą mieli środki na wyżywienie swoich rodzin” – powiedział Szkuropat. „Ale jeśli nic nie zrobimy, nie będziemy mieli nic”.

Blokada przez Rosję ukraińskich portów nad Morzem Czarnym pozbawiła ten kraj przewagi, jaką kiedyś cieszył się nad innymi krajami eksportującymi zboże. Koszty tranzytu, obecnie cztery do sześciu razy wyższe niż przedwojenne, sprawiły, że produkcja zboża stała się zbyt kosztowna.

Wysokie koszty paliwa, nawozów i wysokiej jakości nasion tylko pogłębiają nieszczęścia rolników. Większość musi sprzedawać zboże ze stratą.

Rolnicy reagują mniejszą ilością siewu, powiedział Andrii Vadaturskyi, dyrektor generalny Nibulon, wiodącej ukraińskiej firmy transportowej zboża.

„Nikt nie zwraca uwagi na fakt, że w tym roku zasiano już o 40% mniej pszenicy, a spodziewamy się, że na Ukrainie zostanie zasiane o 50% mniej kukurydzy” – powiedział, opierając się na danych od 3000 rolników.

Kiedyś Nibulon zapłacił średnio 12 dolarów za wysyłkę tony zboża z Odessy, portowego miasta na południu kraju. Teraz płaci 80-100 dolarów za tonę, powiedział Vadaturskyi,

Dyrektor generalny HarvEast, Dmytro Skornyakov, powiedział, że jego firma rolnicza płaci prawie 110 dolarów kosztów logistycznych za eksport każdej tony kukurydzy.

„Pokrywa nasze wydatki, ale nie przynosi nam żadnych zysków” – powiedział.

Trwają negocjacje w sprawie odnowienia wynegocjowanej przez ONZ umowy, która pozwala ukraińskiemu zbożu na bezpieczne opuszczanie trzech czarnomorskich portów. Spedytorzy twierdzą, że umowa nie działa efektywnie.

Rosyjskie inspekcje powodują długi czas oczekiwania na statki, wysokie opłaty i sprawiają, że droga morska jest droga i zawodna, twierdzą ukraińscy spedytorzy zboża. Rosja zaprzecza spowalnianiu inspekcji.

„Mieliśmy kilka statków, które czekały blisko 80 dni w kolejce na załadunek”, powiedział Vadaturskyi z Nibulon. „Ktoś musi stracić te pieniądze, albo kupujący, właściciel statku, albo handlarz”.

Trasy tranzytowe przez Europę są otwarte, mimo że Polska, Rumunia, Słowacja, Bułgaria i Węgry tymczasowo zakazały ukraińskiej pszenicy, kukurydzy i niektórych innych produktów w obawie o zyski własnych rolników.

Ale te trasy są powolne i kosztowne. Na początku roku transport morski stanowił 75% ukraińskiego eksportu zboża.

Tymczasem niektórzy rolnicy nie chcą ryzykować sadzenia swoich pól.

Ziemia Oleha Uskhalo w Potomkyne jest zalana amunicją, a rozległe farmy pszenicy zamieniły się w cmentarzysko spalonego sprzętu.

Wewnątrz zbombardowanej szopy na zboże leżą stosy ziarna pszenicy — całe przedwojenne zbiory Uszkało — gnijące pod słońcem.

„Możemy grać jeszcze przez rok” – powiedział. Później nie wie. Liczy na odszkodowanie od rządu.

„Nie mogę wysłać (moich pracowników) na pole, na którym wiem, że są miny i bomby” – powiedział Uskhalo. „Wysłać kogoś, żeby się wysadził? nie mogę tego zrobić”.

Napotyka na opór swoich pracowników, którzy chcą zarobić.

„Kierowcy ciągników mówią:„ Możemy jechać, możemy podpisać dokument stwierdzający, że bierzemy na siebie pełną odpowiedzialność ”- powiedział Uskhalo.

To zbyt ryzykowne, powiedział im.

W oddali widzi traktor wyposażony w kultywatory talerzowe, rodzaj pługa. „Zastanawiam się, czy to Wołodymyr Mikołajowicz” – powiedział, odnosząc się do Zajca.

„Wystarczy, że jeden z tych dysków trafi w minę i to wszystko”.

Tak stało się z Mykołą Ozarianskim.

W kwietniu rolnik zaryzykował: wskoczył na swój traktor w swojej wiosce Borozenske w Chersoniu, aby udać się na pole słonecznika przyjaciela, aby ścinać łodygi.

Skręcił w boczną wiejską drogę. Pamięta eksplozję, a potem obudził się w szpitalnym łóżku z zapadniętym płucem i połamanymi żebrami.

Każdego dnia myśli o swoich 16 hektarach (około 40 akrów) ziemi, wciąż niezasianych.

– Zrobię to – powiedział, starając się mówić, podczas gdy rurka odprowadzała krew z jego klatki piersiowej. „Dla rolnika brak sadzenia oznacza śmierć”.

___

Śledź relacje AP z wojny na Ukrainie na https://apnews.com/hub/russia-ukraine i kryzysu żywnościowego na https://apnews.com/hub/food-crisis.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *