Zdesperowani Ukraińcy wyruszają w długą i niepewną podróż, aby uciec przed rosyjską okupacją

Aby otrzymywać bezpłatne powiadomienia o najświeższych wiadomościach w czasie rzeczywistym, wysyłane bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej, zapisz się do naszych e-maili z najnowszymi wiadomościami

Zarejestruj się, aby otrzymywać nasze bezpłatne e-maile z najnowszymi wiadomościami

Dla Rimy Jaremenko 5000-kilometrowa (3000 mil) odyseja ucieczki przed rosyjską okupacją zakończyła się w zasięgu wzroku od miejsca, w którym się rozpoczęła. 68-letnia Ukrainka przemierzyła trzy kraje w ciągu sześciu dni, by osiedlić się po drugiej stronie rzeki od swojego oblężonego miasta rodzinnego.

Przebyła długą drogę autobusem przez Rosję, Łotwę i Polskę, żeby być tak blisko. Z kontrolowanego przez Ukraińców miasta Chersoniu, w którym teraz mieszka, z daleka widać niewyraźny zarys Oleshky. Ale społeczność z przedwojenną populacją liczącą 25 000 może równie dobrze znajdować się na drugim końcu świata.

Jaremenko żyła pod rządami Moskwy przez 15 miesięcy, znosząc huk ciągłego ostrzału, byle tylko być blisko ukochanego domu i kwitnącego ogrodu. Potem zniknęła po zniszczeniu zapory Kachowka w czerwcu, która spowodowała katastrofalne powodzie i obróciła posiadłość w glinę.

Stanęła przed trudnym wyborem: znieść bezdomność, gdy w pobliżu szalała wojna, albo wybrać jedyne wyjście — długą, okrężną i niepewną podróż przez Rosję. „Nie chcieliśmy jechać, ale kiedy zostaliśmy zalani, zdecydowałam, że nie ma po co zostawać” – powiedziała.

Setki innych również wyjechały, porzucając swoje podmokłe domy, aby podróżować przez rozległe połacie okupowanej ziemi, mijając punkty kontrolne, które wymagały zaciekłych przesłuchań, i przez miejskie serce Rosji, a wszystko po to, by dotrzeć do granic Unii Europejskiej.

Teraz, gdy znaleźli się poza zasięgiem rosyjskich władz, uciekinierzy przedstawili The Associated Press rzadkie relacje z pierwszej ręki o swoim życiu pod okupacją i wstrząsającej ucieczce z terytorium kontrolowanego przez Kreml. Niektórzy z nich przemawiali pod warunkiem, że zostaną zidentyfikowani tylko z imienia, ponieważ nadal mają krewnych mieszkających na okupowanym terytorium.

Gdy obie strony obwiniły się nawzajem o zniszczenie tamy, poziom wody spadł i wznowiono grzmiący ostrzał artyleryjski. Walki nasiliły się wzdłuż Dniepru, który wyznacza linię między walczącymi armiami Kijowa i Moskwy. Rosyjskie zarzuty, że Ukraina była odpowiedzialna, zostały zakwestionowane przez śledztwo AP.

Ciągłe ostrzały okazały się zbyt trudne dla tych, którzy już zmagali się z bezdomnością i dostępem do wody pitnej. Większość nie miała pieniędzy na odbudowę. Władze okupacyjne zaoferowały zaledwie 10 000 rubli (100 dolarów) odszkodowania.

„Mój dom nie nadawał się do zamieszkania. Wszystko było pokryte błotem. Rury wodociągowe były zepsute i brudne. Były ścieki” – powiedziała 43-letnia Lana, która 19 czerwca opuściła Oleshky i przybyła do Chersonia nieco ponad tydzień później. „Nie można było oddychać. Dusiliśmy się.

Mieszkańcy początkowo mieli nadzieję, że szybka ukraińska kontrofensywa ich uwolni. Ale im dłużej tam przebywali, tym bardziej obawiali się presji, by zdobyć rosyjskie paszporty.

„Chociaż woda opadła, nieszczęście trwało” – powiedział Jewhen Rysczuk, przebywający na wygnaniu burmistrz Oleszków, który jest w kontakcie z mieszkańcami.

AP rozmawiała z dziewięcioma osobami, które opuściły Oleszki od 13 czerwca do 1 lipca. Jedynym wyjściem z okupowanej części obwodu chersońskiego była Krym, który został zaanektowany przez Rosję w 2014 roku.

Podróżni musieli być przetwarzani w administracyjnym mieście Armiańsk, gdzie sprawdzane są telefony, zbierane hasła do poczty e-mail, a osoby podejrzane o współpracę z siłami ukraińskimi są przesłuchiwane lub zatrzymywane, w niektórych przypadkach nigdy więcej.

Niektórzy nie mogą przejść po prostu dlatego, że zgubili dokumenty i nie mają pieniędzy, powiedziała Nelly Isaeva, dyrektor Helping to Leave, organizacji, która działa zdalnie, aby pomóc Ukraińcom, którzy są uwięzieni na wschodnim brzegu i chcą uciec.

„Młodzi wyjechali, a emeryci zostali” – powiedziała 54-letnia Nataliia Skakun, która niedawno wraz z mężem Serhijem opuściła Oleszki i przeniosła się do Mikołajowa w obwodzie chersońskim.

Kobieta, która pozostaje w Oelshky, powiedziała, że ​​życie pod okupacją stało się z czasem trudniejsze.

Rosjanie „zaczęli działać ostrzej niż wcześniej” – powiedziała, mówiąc pod warunkiem zachowania anonimowości w obawie o jej bezpieczeństwo. Rosyjscy żołnierze sprawdzają teraz dokumenty miejscowych, na przykład podczas wizyty na targu.

Z tego powodu kobieta i jej rodzina unikają wychodzenia z domu. Wiele osób żyje na jedzeniu, które zostaje po odejściu innych. – Dają nam swoje akcje – powiedziała.

Większość mieszczan, którzy uciekli na Krym, kontynuowała swoją podróż przez rosyjską prowincję Rostów nad Donem do Moskwy i ostatecznie dotarła do granicy łotewskiej lub litewskiej. Wielu wyjechało do Polski i stamtąd przedostało się na Ukrainę lub przebywało w obozach dla uchodźców. AP rozmawiał również z dwiema osobami, które podróżowały bezpośrednio do Biełgorodu, który graniczy z ukraińskim regionem sumskim.

W Armiańsku zapytano 50-letnią kobietę o imieniu Alla: Czy popierasz rosyjską specjalną operację wojskową? Masz kontakty w ukraińskim rządzie? Jak myślisz, kto wysadził tamę?

Zastanowiła się dokładnie, jak odpowiedzieć.

Alla została, ponieważ jej 74-letnia matka cierpiąca na artretyzm nie chciała jechać. Nie mogąc dłużej tego znieść, podjęła wszelkie możliwe środki ostrożności, usuwając potencjalnie podejrzane kontakty i wiadomości. Powiedziała nawet rosyjskim żołnierzom, że jedzie do Symferopola, stolicy Półwyspu Krymskiego, i nie dalej.

Ostatnie 15 miesięcy było najtrudniejsze w jej życiu.

„Każdy dzień w Oleszkach był ryzykiem. Codziennie myślałam o wyjeździe, ale nie mogłam się zmusić do podjęcia decyzji. Jest tam moja mama, mój dom, który kochaliśmy, budowaniu którego poświęciliśmy większość naszego życia” – powiedziała.

Po kilku miesiącach okupacji rubel został wprowadzony jako waluta. Alla musiała wymienić swoje ukraińskie hrywny za 10 proc. Ostatnim razem, gdy próbowała kupić leki na cukrzycę w szpitalu, kazano jej okazać rosyjskie dokumenty.

Straciła przyjaciół: Niektórzy przyjęli oferty zdobycia rosyjskich paszportów i zaświadczeń mieszkaniowych na zakup mieszkań w Rosji. Dwóch znajomych Jaremenko też to zrobiło. „Na przykład nasi przyjaciele od razu zabrali paszporty. Mówią, że czują, że życie stało się łatwiejsze”.

Powódź była ostatnią kroplą. Dziesiątki domów zostało uszkodzonych. Wiele wciąż stojących budynków nie nadaje się do zamieszkania. Pojawiło się lekarstwo na choroby przenoszone przez wodę.

Na punkcie kontrolnym Alla spojrzała na rosyjskiego żołnierza. Nie wiem, kto wysadził tamę, powiedziała. „Chcę tylko pokoju”. Przepuścił ją.

Na łotewskiej granicy ponownie zabrano ją na bok i przesłuchano w pomieszczeniu, w którym na krześle wisiały kajdanki. Dlaczego wyjeżdżać? Zapytali. Dlaczego nie czekać na odszkodowanie? Dlaczego nie szukać domu w Rosji?

Potem powiedzieli, że wiedzą, że zostawiła matkę. Ostrzegali, że jeśli odważy się po nią wrócić, nie pozwolą jej przejść po raz drugi.

„To była presja psychiczna” – powiedziała.

Osoby z historią współpracy podjęły większe środki, aby ukryć swoją przeszłość.

Yuri, lat 28, były dziennikarz, zakopał swoje referencje prasowe i wyczyścił kontakty telefoniczne. Od miesięcy przekazywał koordynaty ruchów armii rosyjskiej znajomym związanym z siłami ukraińskimi.

Powiedział, że w Oleszkach znalazł pracę w sklepie z szawarmą, odwiedzanym przez rosyjskich żołnierzy. „Każdego dnia wychodzisz z domu i nie wiesz, czy wrócisz” – powiedział.

Aby przeżyć, był grzeczny i nawiązywał rozmowy z żołnierzami. Niektórzy mówili mu, że będą walczyć o terytorium do końca. Inni mówili, że chcą wrócić do domu. Udawał, że współczuje.

Przepuszczono go w Armiańsku. Jak wielu innych, udał się do miejsca, w którym czuł się najbardziej jak w domu. Po drugiej stronie rzeki, w mieście Chersoniu, gdzie rosyjskie bombardowania są nieustanne.

– To w pewnym sensie absurd – powiedział ze śmiechem. Jeszcze kilka tygodni temu mógł zobaczyć kontrolowane przez Ukraińców miasto ze swojego budynku pod okupacją. „Między Oleshky a Chersoniu było zaledwie 20 minut. Teraz to trzy dni”.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *