Planowane w całej Polsce protesty przeciwko prawom do aborcji po śmierci kobiety w ciąży
Aby otrzymywać bezpłatne powiadomienia o najświeższych wiadomościach w czasie rzeczywistym, wysyłane bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej, zapisz się do naszych e-maili z najnowszymi wiadomościami
Zarejestruj się, aby otrzymywać nasze bezpłatne e-maile z najnowszymi wiadomościami
Obrońcy praw kobiet wezwali w środę do protestów w kilkudziesięciu polskich miastach pod hasłem „Przestań nas zabijać” po tym, jak kobieta w piątym miesiącu ciąży zmarła na sepsę, ostatnią taką śmierć od czasu zaostrzenia polskiego prawa aborcyjnego.
Po południu i wieczorem w stolicy i blisko 50 innych miastach mają odbyć się protesty domagające się liberalizacji prawa aborcyjnego.
33-letnia kobieta zmarła w zeszłym miesiącu w szpitalu im. Jana Pawła II w Nowym Targu na południu Polski. To szpital w głęboko konserwatywnym regionie kraju, w większości katolickiego. W szpitalu znajdują się relikwie zmarłego papieża Polaka, a polskie media donoszą, że z zasady nigdy nie wykonuje aborcji.
Kobieta, Dorota Lalik, przybyła tam, gdy odeszły jej wody i kazano jej leżeć z nogami do góry, ponieważ medycy liczyli na odtworzenie płynów. Rozwinęła posocznicę i zmarła trzy dni później, 24 maja.
Zgodnie z obowiązującym prawem kobiety mają prawo do aborcji tylko w przypadku gwałtu, kazirodztwa lub zagrożenia życia lub zdrowia. Władze rządowe podkreśliły w tym tygodniu, że prawo nie było przyczyną śmierci kobiety, a jej prawa jako pacjentki zostały naruszone.
Jednak obrońcy praw kobiet ostrzegają, że lekarze narażają życie kobiet, przedkładając ratowanie płodów nad kobiety, albo z powodów ideologicznych, albo z obawy przed konsekwencjami prawnymi dla siebie.
Kilka kobiet zmarło już po tym, jak Trybunał Konstytucyjny orzekł w 2020 r., że kobiety nie mogą już przerywać ciąży w przypadku poważnych deformacji płodu. Od tego czasu zdarzały się przypadki zagrażających ciąż, ale lekarze zamiast przeprowadzać aborcję czekali, aż płód przestanie bić.
Krytycy obowiązującego prawa argumentują też, że innym problemem jest odmawianie przez lekarzy wykonywania aborcji z powodów moralnych.
Liberalna Gazeta Wyborcza napisała w środę, że z tzw. klauzuli sumienia korzystają nie tylko poszczególni lekarze, ale nawet całe placówki służby zdrowia, w tym ta, w której zmarł Lalik.
„Instytucja klauzuli sumienia, ponieważ prowadzi do śmierci, musi zostać zniesiona” – argumentowała gazeta.
Konserwatywni politycy i grupy antyaborcyjne oskarżają obrońców praw kobiet o wykorzystywanie spraw takich jak Lalik do celów politycznych.
Lewicowy poseł wezwał parlament do wstania i uczczenia we wtorek minutą ciszy ku czci zmarłej kobiety. Posłowie należący do prawicowej partii rządzącej nie stawili się.